Domek fiński to nieruchomość z drewna, najczęściej parterowa, budowana z gotowych prefabrykowanych drewnianych modułów. Pomysł na domy tego typu narodził się w Szwecji w latach 30. XX wieku – domki fińskie były odpowiedzią na tamtejszy głód mieszkaniowy. Później ten sposób budowania domów z drewna zaskarbili sobie Finowie W serialowych domach i mieszkaniach można znaleźć mnóstwo inspiracji do naszych wnętrz. Często pojawiają się w nich uniwersalne rozwiązania, ale także te nieszablonowe, które nadadzą pomieszczeniom indywidualnego charakteru. To również idealny sposób na wyrażenie siebie i pokazanie swojego zamiłowania do ulubionych produkcji filmowych czy serialowych # Jak wyglądają domy w Wielkiej Brytanii? ## Wprowadzenie Wielka Brytania jest znana z różnorodności swojej architektury, a domy w tym kraju mają wiele charakterystycznych cech. W tym artykule przyjrzymy się, jak wyglądają domy w Wielkiej Brytanii, od tradycyjnych wiejskich chat po eleganckie rezydencje w centrum miast. ## 1. Wiejskie chaty ### 1.1. Cotswold ### … 22. San Diego. San Diego to nadmorskie, kalifornijskie miasto położone na granicy z Meksykiem. Jest ono bogate w kulturę meksykańską, wspaniałe atrakcje rodzinne i charakteryzuje je łagodny klimat. Jak można się domyślić, miasto to jest popularnym celem turystycznym odwiedzanym przez tysiące osób każdego roku. To właśnie tę energię przekazywała widzom w swoich niezapomnianych rolach, w tym w roli Barbary Niechcic w "Nocach i dniach". - W życiu jest taka, jak zagrała w “Nocach i dniach”. Niestrudzona, energiczna i silna jak skała. Kiedy Antczak robił karierę na obu kontynentach, ona w większości pracowała w Polsce. Miasto w Hiszpanii, gdzie najtaniej można kupić nieruchomość w 2023 roku, znajduje się w prowincji Toledo (Kastylia-La Mancha). Konkretnie w Alcaudete de la Jara znajdują się najtańsze nieruchomości za metr kwadratowy w Hiszpanii. Właściciele domów w gminie żądają średnio zaledwie 284 EUR/m2. Tak wynika z badania cMIvR. Każdy region USA ma swój oddzielny styl i to, co jest popularne w jednym stanie, może zupełnie się nie pojawiać w pozostałych. Wybraliśmy więc takie rozwiązania, które mogłyby Was zainspirować podczas urządzania i wykańczania własnych czterech kątów, a które niekoniecznie znajdą się w każdym amerykańskim domu. 1. Łóżko, materac, drugi materac... materace /grafika: Julia Wilman Wiele osób jako pierwsze zdziwienie wymienia fakt, że w Ameryce wszystko jest duże. Duże ulice, duże budynki, duże samochody, duże opakowania. A także duże łóżka. Są one zarówno szerokie, jak i chyba przede wszystkim wysokie. Od tych "polskich" różnią się tym, że zamiast zwykłej dla nas ramy, mają u podstawy boxspring (po polsku: łóżko kontynentalne). Jest to zwykle drewniana skrzynia wypełniona sprężynami tworzącymi jedną, płaską powierzchnię. Całość z zewnątrz przypomina zwykły materac, choć jest od niego znacznie twardsza i na pewno nie na tyle wygodna, by na niej spać. Wrażenia dopełnia pojawiający się niekiedy niewysoki stelaż, na którym boks jest ustawiony. Na boksie znajduje się zwykły materac, a na nim nierzadko kolejny, tym razem cienki, określany nazwą toper (od angielskiego top – szczyt). Ta kilkupoziomowa konstrukcja miękkich warstw powoduje, że wiele amerykańskich łóżek ma wysokość 60-70 cm; a więc całkiem jak na nasze przyzwyczajenia wysoko. Można sobie siedząc, pomachać nogami. O ile się nie zapadnie, bo całe to ułożenie ma służyć temu, żeby łóżko było jak najbardziej miękkie. 2. …koce, narzuty, kołdry, poduszki, poduszeczki poduchy, poduszki /grafika: Julia Wilman Kto nie lubi się czasem otulić ciepłą kołdrą i ułożyć na miękkich poduszkach? Amerykanie chyba uwielbiają. Przyjezdni przyzwyczajeni do naszej jednej kołdry, jednej poduszki i ewentualnego jaśka, mówią, że ilość poduch i przykryć jest tutaj oszałamiająca. W niektórych przypadkach na łóżku znajdziemy kilka poduszek do spania, kołdrę i koc, które przykryte są różnego typu narzutami i dodatkowo dekorowane ozdobnymi poduszkami. Dodatkowo, by łóżko wyglądało jeszcze przyjemniej, pomiędzy materacem a dolną skrzynią (wcześniej wspominany boxspring) układa się niekiedy materiał, którego krawędzie są obficie obszyte dekoracyjną tkaniną. Tworzy ona falbanę sięgającą podłogi (ang. bed skirt). Aż by się chciało położyć na tak miękkim łóżku – tylko kto by to wszystko potem na nowo ułożył? 3. Przechowywanie garderoba /grafika: Julia Wilman W wielu mieszkaniach i domach znajdziemy szafy w zabudowie lub mniejsze i większe garderoby. Taki sposób na przechowywanie pozwala na wykorzystanie dużo większych przestrzeni niż nasze stojące na nóżkach szafy, które często zaczynają się powyżej poziomu podłogi i kończą dużo poniżej sufitu. Garderobę natomiast da się zapełnić półkami od podłogi do sufitu. Amerykańskie garderoby często znajdują się tuż przy łazience i są z nią połączone dodatkowymi drzwiami. Jest to bardzo wygodny pomysł – można wówczas pominąć zakładanie ubrania w zaparowanej łazience czy bieganie po zimnym mieszkaniu w samym ręczniku. 4. Wykładziny, wszędzie wykładziny wykładziny /grafika: Julia Wilman Amerykańskie domy odróżnia od naszych wszechobecność wykładzin. W sypialni, w salonie, na schodach, w przedpokoju, w korytarzu, tuż przy progu drzwi wejściowych, a nawet w wyjątkowych przypadkach w kuchni czy w łazience. Często są one utrzymane w jasnych kolorach, co może znacząco utrudnić pielęgnację i sprzątanie. Obecność wykładzin niekoniecznie jednak dyktowana jest kwestią gustu i przyzwyczajeń. Jak się okazuje, są one nierzadko wymagane ogólnymi przepisami i regulaminem budynków w niektórych miastach (np. w wielu mieszkaniach w Nowym Jorku). Osoby wynajmujące mieszkanie zobowiązane są w takim wypadku do wyłożenia podłogi wykładziną lub dywanami. Ma to służyć wyciszeniu mieszkań - głównie odgłosów tupotu nóg. Z jednej strony jest to dość duże ograniczenie w urządzaniu własnego mieszkania, z drugiej - brak wiedzy, że sąsiad z góry właśnie się przemieszcza z jednego pokoju do drugiego, jest całkiem miłą rekompensatą. 5. Zamiast firanek żaluzje w oknach /grafika: Julia Wilman W wielu mieszkaniach i domach w USA nie znajdziemy firanek, ale żaluzje i rolety. Pomysł ciekawy i minimalistyczny. Z jednej strony na roletach nie zbiera się tyle kurzu, co na zdobnych i suto drapowanych firankach czy zasłonach, z drugiej jednak - zakurzone i zabrudzone tkaniny wygodniej jest wyczyścić - trzeba je tylko zdjąć i wrzucić do pralki. Rolety i żaluzje natomiast pozwalają zasłonić okno zgodnie z naszymi potrzebami. Sprawdzają się zawsze wtedy, gdy chcemy skryć pokój przed rażącym słońcem - wystarczy, że zasłonimy jedynie część okna. 6. Okno w górę okna otwierane do góry /grafika: Julia Wilman Jedną z rzeczy, która najbardziej wyróżnia styl domów i mieszkań w USA są otwierane do góry okna. Wyglądają one bardzo stylowo, jednak mogą przysporzyć kłopotów, jeżeli będziemy chcieli przez nie wyjrzeć - trzeba się wówczas mocno pochylić. Nie wszędzie znajdziemy okna przesuwane do góry. Dla niektórych stanów typowe są okna przesuwane w bok. 7. Klimatyzacja i wiatrak pod sufitem żyrandol z wiatrakiem /grafika: Julia Wilman W cieplejszych regionach kraju nikogo nie dziwią klimatyzacje w domach. Dla wielu osób są one wręcz niezbędne i stanowią podstawowy sprzęt domowy, taki jak kuchenka czy lodówka. Trudno się jednak temu dziwić, skoro w niektórych stanach temperatury nawet przez tygodnie utrzymują się powyżej 30°C. Ochłodzenie mogą też przynieść montowane pod sufitem wiatraki, które dość często połączone są z żyrandolem. Z niektórych zwisają sznureczki, które służą do włączania i wyłączania (zamocowane na piaście, a nie na skrzydłach, więc sznureczek się nie kręci, a my nie musimy męczyć się z łapaniem go). Wiele osób uważa, że skoro mają już klimatyzację, to wiatrak jest już zbyteczny. Jednak jak się okazuje, oba te sprzęty mogą się uzupełniać. Wiatrak powoduje większy ruch powietrza w pomieszczeniu, więc może przyczynić się do jeszcze lepszego rozprowadzenia tego chłodnego, generowanego przez klimatyzację. Ważne tylko by nie mieć przy tym otwartych okien. 8. Gałki drzwiowe z zamkiem gałka z zamkiem /grafika: Julia Wilman Ciekawym pomysłem z amerykańskich mieszkań są nietypowe dla nas gałki drzwiowe z zamkami. Jak wyglądają? Od strony, od której potrzebujemy zaryglować drzwi, w środkowej części gałki (klamki) znajduje się część, którą należy wcisnąć. Zamek blokuje gałkę po przeciwnej stronie drzwi, więc nie musimy się obawiać, że ktoś nam wejdzie do toalety czy sypialni. By odryglować drzwi, trzeba już tylko przekręcić gałkę z takim wciśniętym zamkiem. 9. Zmielone resztki jedzenia młynek w zlewie /grafika: Julia Wilman Nasz ulubiony patent – młynek na resztki jedzeniowe zamontowany w spływie zlewu kuchennego. Koniec z problemem gnijącej żywności w śmietniku – wystarczy wszystko wepchnąć do młynka, zmielić i po sprawie. Te wyższej jakości mogą zmielić nawet twarde części warzyw czy kości z pieczeni. 10. Ładne łazienki bibeloty /grafika: Julia Wilman Niektórzy zauważają, że wielu Amerykanów niezwykle dużo uwagi przywiązuje do wystroju łazienki. Ozdabiane są różnego rodzaju figurkami, wazonikami i innymi drobiazgami, a niekiedy na ścianach zawieszone są obrazki. Nas to nie dziwi – w końcu skoro dbamy o wygląd całego mieszkania, to czemu mielibyśmy pominąć łazienkę? Oczywiście to wszystko, o ile lubi się obrazy na ścianach i bibeloty na półkach. 11. Ogromne kabiny prysznicowe kabina prysznicowa /grafika: Julia Wilman Dużo przestrzeni pod prysznicem to podobno świetny pomysł – człowiek o nic się nie ociera ani nie obija, a (ewentualna) zasłonka wisi tam, gdzie trzeba i nie przykleja się do ciała. Niby nic takiego oryginalnego, ale branie prysznica robi się od razu znacznie przyjemniejsze. 12. Osobne miejsce na pralkę pomieszczenie na pralkę /grafika: Julia Wilman Pralki znajdziemy w dwóch miejscach. Po pierwsze w (znanym nam też i w Polsce) oddzielnym pomieszczeniu w domu lub mieszkaniu. Zdarza się, że jest ono naprawdę niewielkie i mieści wyłącznie pralkę, która niemal opiera się o wszystkie jego ściany. Po drugie – w pralni wspólnej dla wszystkich mieszkańców jednego bloku. Taka pralnia mieści się zazwyczaj w jego piwnicy lub na parterze. To rozwiązanie ma wiele zalet – postawione tu pralki i suszarki to nierzadko profesjonalne maszyny przemysłowe, a brak tego urządzenia w mieszkaniu powoduje, że nie mamy hałasu i nie musimy się martwić o to, że zepsuta pralka zaleje lokal naszego sąsiada z dołu. Z drugiej strony rezerwowanie czasu na pranie, noszenie ubrań na inny poziom budynku, pilnowanie momentu, w którym pranie się skończy, żeby je zabrać z pralki i zwolnić miejsce dla innych – to wszystko może na początku mocno skomplikować codzienny tryb. Jesteśmy największym serwisem nieruchomości w Polsce Sprawdź Największy serwis nieruchomości w Polsce Internetowa aukcja samochodu w USA może trwać zaledwie kilka minut. Trzeba być jednak czujnym i dobrze znać realia, by okazyjny zakup nie okazał się tzw. “wtopą”. Potem należy jeszcze dopełnić wielu warunków, aby auto bez szwanku dotarło na stary kontynent. Dlatego lepiej całą operację zlecić wyspecjalizowanej firmie. W USA działa ponad 170 domów aukcyjnych, które codziennie wystawiają na sprzedaż blisko 50 tys. aut. Dwa największe to IAAI i Copart. Jak mówią eksperci: IAAI to pełna “wolnoamerykanka”, Copart jest natomiast obwarowany różnymi regulacjami, ale przez to także lepiej zorganizowany. Obydwa domy prowadzą licytacje wyłącznie online. W każdym z nich jest około 150 tys. używanych aut na sprzedaż. Często są to pojazdy powypadkowe, zajęte przez komornika itp. Domy aukcyjne zamieszczają na swoich stronach zdjęcia każdego egzemplarza, ujmują ważne detale oraz dość szczegółowe opisy. Zawierają one informacje o cenie wyjściowej, numer ewidencyjny, dane techniczne, często też przebieg pojazdu. Zlecenie na Volvo XC60 Sebastianowi Pućkowskiemu z Kameleon Transport – przedsiębiorstwa od 12 lat sprowadzającego auta z USA – wystarczy rzut oka na fotografie zamieszczone na amerykańskiej stronie aukcyjnej, by stwierdzić, czy jest sens licytować dany samochód. – Na bazie wieloletniego doświadczenia już po kilku informacjach i pobieżnym oglądzie uszkodzeń maszyny jestem w stanie stwierdzić, czy auto warte jest swojej ceny i czy mogę ze spokojnym sumieniem polecić je klientowi – Sebastian Pućkowski bez fałszywej skromności mówi, że jeszcze się nie pomylił, ale dodaje. – Choć w przypadku wątpliwości decydujemy się na wynajęcie rzeczoznawcy, który przyjeżdża na miejsce na dokładniejsze oględziny pojazdu. Kameleon Transport rocznie sprowadza około 1000 samochodów, głównie z Ameryki. Tym razem otrzymał zlecenie na Volvo XC60. Sebastian Pućkowski zawęża obszar poszukiwań, wpisuje daty graniczne produkcji, od 2012 do 2017 roku i budżet jakim dysponuje klient oraz kilka innych istotnych danych. Można podać bardzo szczegółowe wymagania dotyczące np.: rodzaju silnika, napędu, dodatkowego wyposażenia, a nawet koloru. Wyskakuje ponad 20 rekordów. Po pięciominutowym przeglądzie ofert jest w stanie wybrać najlepszy egzemplarz. Licytacja ma się odbyć tego samego dnia za klika godzin. Kiedy lepiej odpuścić – Najważniejsze co trzeba ustalić zanim się do niej przystąpi, to stan prawny auta i rozmiar uszkodzeń – wyjaśnia Pućkowski z Kameleon Transport. – Sprawdzamy więc kto jest właścicielem samochodu. Na przykład firma ubezpieczeniowa to zawsze pewniejszy sprzedawca niż osoba prywatna. Koniecznie trzeba też sprawdzić historię samochodu. Za opłatą udostępniają ją odpowiednie amerykańskie agendy. Dla prywatnego odbiorcy to dużo ceregieli i dodatkowy koszt. Jako firma mamy wykupiony abonament i weryfikujemy historię w ramach usługi. Jeśli samochód miał poważny wypadek albo otrzymał tzw. “certificate of destruction” lepiej zrezygnować z licytacji. Podczas tej aukcji na stronie Copart pod młotek pójdzie ponad 100 samochodów. W licytacji w tym domu aukcyjnym mogą wziąć udział tylko licencjonowani dealerzy. Wybrane Volvo rocznik 2017 (w wersji T6) to pozycja z numerem 57. W Kameleon Transport liczą około minuty na licytację każdej maszyny. Te w bardzo złym stanie nie budzą niczyjego zainteresowania i aukcja zamykana jest już po kilku sekundach. O te atrakcyjniejsze konkurenci walczą dłużej. Przebitki ustalane są na podstawie wartości pojazdu i mogą być na poziomie np. 50, 100 czy nawet 250 dolarów. Kameleon Transport licytuje Volvo z firmą z Litwy. – Litwini i Węgrzy to nasi najczęstsi konkurenci. Interesują ich podobne auta, czyli marki lepszej klasy, młodsze roczniki, lekko uszkodzone, najlepiej z niedużym przebiegiem i “dobrymi” papierami. Dla porównania na przykład do Afryki kupowane są samochody tzw. “niebite”, ale starsze – wyjaśnia Pućkowski. Na co trzeba uważać? Firmie z Białegostoku udaje się kupić auto przebijając cenę wyjściową o 800 dolarów. Kiedy na ekranie pojawia się czerwony napis “Sold” oznacza to, że aukcja jest zakończona. Do wiadomości internautów podawana jest też suma za jaką sprzedany został samochód. Volvo poszło za 10 763 dol. (to kwota z opłatami Copart). Nabywca, zgodnie z regulaminem, ma teraz krótki termin na uiszczenie zapłaty i zabranie auta z placu w New Jersey. Przeważnie nie jest to więcej niż trzy dni. – Początkujący kupcy, niezorientowani w realiach aukcji, nie są w stanie tak szybko zorganizować transportu. Za nieterminowe odebranie auta płaci się karę. Niezapłacenie w czasie też zwiększa cenę o 2 proc. dziennie. – ostrzega Sebastian Pućkowski. – Korzystający z naszych usług nie muszą się o to martwić. Kameleon Transport dokonuje transakcji w imieniu klienta, który ma aż 7 dni na zwrot pieniędzy. Zajmuje się też odebraniem auta z placu aukcyjnego i przetransportowaniem go do kontenera w porcie. – Tu też jest pułapka, w którą często wpadają mniej doświadczeni w handlu autami z USA. Kierowca, któremu zlecamy transport do portu ma obowiązek sfotografować pojazd zanim załaduje go na lawetę. Wtedy odbierający ma jasność, czy w trakcie transportu samochód nie został dodatkowo uszkodzony, czy dotarł w wyjściowym stanie. Wydaje się, że to detal, ale właśnie w nich tkwi diabeł – dodaje Pućkowski. W przypadku wspomnianego Volvo trzeba było wykazać się dużym refleksem. Auto musiało opuścić plac tego samego dnia, kiedy zostało zlicytowane. Następnego było już w kontenerze na statku. Przygotowanie dokumentów przewozowych zajęło 48 godz. Po czterech tygodniach klient mógł już odpalić silnik. O tym, jak wyglądają typowe wnętrza mieszkań lub domów w USA pisałam tutaj. Teraz odkrywamy to, jak wyglądają ich konstrukcje. Ameryka słynie z tego, że domy buduje się z drewna. Dzięki prostocie i lekkości osiedla mieszkaniowe powstają w oka mgnieniu – od kilku tygodni do ok miesiąca wraz z wykończeniem wnętrza. Nie mówiąc o tym, że te mniejsze przewozi się nawet tirami po autostradach! Tajemnicą zaś dla nas zawsze będzie to, dlaczego tak jest w całych Stanach. W Kalifornii to dosyć zrozumiałe ze względu na zagrożenia trzęsień ziemi, no i średnia roczna temperatura jest całkiem wysoka. Ciekawe jest jednak to, że tak samo buduje się domy i mieszkania w całej Ameryce (oprócz słynnych starych kamiennic w dużych miastach jak NYC). Na pewno w tym wszystkim istnieje element kultury tj. typowego amerykańskiego podejścia, że nie ma co się przemęczać, że lepsze są tańsze, wygodniejsze i tymczasowe rozwiązania niż te drogie, pracochłonne, na setki lat. Ściany są z płyt wiórowych, rury i kable puszcza się przez przestrzeń między ścianami… Telewizora nie można powiesić na ścianie w dowolnym miejscu, bo uchwyt musi trafiać w poprzeczne belki. Jak żyć? Amerykańskie domy w naszych oczach niewiele różnią się od scenografii filmowej lub co najwyżej struktury domków letniskowych. Co więcej, żeby cokolwiek zmienić w konstrukcji domu, inaczej poprowadzić rurę, nawet przenieść gniazdko, trzeba mieć pozwolenia od miasta. O losie! Dodatkowo, gdy kupuje się nowiutki dom, jest on od razu wykończony po ostatnią listwę. Nie kupuje się domu w stanie surowym, chyba, że budujemy od zera. A jeśli dane wykończenie komuś nie odpowiada, zaczyna od zrywania wszystkiego i remontu. Domy to jeden z aspektów tutejszego życia, do którego najtrudniej nam się przyzwyczaić, i za którym tęsknię myśląc o Polsce. I marzę o tym, by tu kiedyś wybudować własny, murowany… A tu mały komentarz – time-lapse budowy domu, który czasowo niewiele różni się od tego ile trwa budowa w rzeczywistości ;) Witajcie, do założenia tego tematu zainspirował mnie program "Extreme Makeover: Home Edition", który od pewnego czasu jest emitowany na Polsacie koło południa. Pokazują tam ludzkie dramaty (jakaś choroba, ojciec nie żyje itp.) i przy okazji pokazywany jest dom tych ludzi. Najczęściej w małej miejscowości lub na wiosce, który jest w tragicznym stanie tj. korniki, próchnica, grzyb, bród i karaluchy. Podłoga się zapada, sufit przeżarty, grzyby na ścianach. Twórcy programu budują tym ludziom nowy dom, później jest wisk ze szczęścia i wszystko się kończy happy endem. I stąd moje pytanie: Dlaczego w Ameryce buduje się domy z drewna, skoro wiadomo, że prędzej czy później i tak zgniją? Prosiłbym o odpowiedź kogoś kto mieszka w USA widział ten problem i jest mi w stanie odpowiedzieć. Dziękuję i pozdrawiam. Pierwsza i podstawowa sprawa jesli "extreme makeover" to wyszukiwane sa domy jak sama nazwa mowi 'extremalne'. Korniki i mrowki karpenterki sa ogromnym problemem w USA nie wnikalem do tej pory skad sie tu przyszwedaly, aczkolwiek bardzo mozliwe ze zostaly przywiezione. Konstrukcja drewniana domow w USA jak i w calej Skandynawii i Kanadzie nie jest zadnym ewenementem. Prawdopodobnie przyjechala wraz z pielgrzymami do Ameryki Polnocnej wiele lat temu. Drewno bylo najbardziej dostepnym budulcem najszybciej osiagalnym wszedzie gdzie zmierzali pielgrzymi. W stanach takich gdzie byly gory dochodzil do drewna kamien czyli limestone w PA i przeroznej jakosci i rodzaju skaly w gorach skalistych. Wszystkie domy maja taka konstrukcje drewniana, nawet te ktore sa oblozone cegla lub kamieniem. W obecnym czasie w wielu miejscach obowiazuja inne kody budowlane i konstrukcje stawia sie stalowe, natomiast wieksze budynki nie male jednorodzinne domki, drapacze chmur maja wszystkie konstrukcje stalowe od dawien dawna. Tudziesz stare budynki fabryczne czy hale portowe (nie sportowe) Zdziwilbys sie jak solidne sa takie budowle. Cala preria zarowno USA jak i Kanadyjska jest zbudowana z drewna, szybko lekko i tanio. tudziez cala Skandynawia Ze zgnite i zbutwiale, wybacz ale takich domow jest bardzo duzo w Polsce, cale osiedla budowane za czasow Gomulki, wszystkie z wielkiej plyty tez, zgrzybiale mury,tylko jescze nie mozna zobaczyc w tv bo nie produkuja takich programow. “Jak zostać agentem nieruchomości?” – było najczęściej wpisywanym hasłem Google w 2021 roku. Kariera pośrednika nieruchomości oferuje elastyczne warunki pracy, swobodę wynikająca z bycia szefem samego siebie a także nieograniczone wręcz możliwości zarobkowe. Zdaniem wielu (zaliczam się do tej grupy) real estate, obok inwestycji na giełdzie – jest właściwie jedynym sposobem budowania majątku w branży, która nie dyskryminuje: “Realtorami” zostali przedstawiciele wolnych zawodów, profesjonaliści w innych branżach szukający nowej kariery czy studenci rozpoczynający kariere zawodowa. Jako biznesowy “Coach” którego zadaniem jest przeprowadzić przez pierwsze cztery transakcje nowych agentów na własne oczy widzę, że osoby posiadające predyspozycje do pracy w zawodzie, które wykonują to, co powinny, osiągają spektakularny sukces. Moja największa satysfakcja czerpana jest właśnie z sukcesu naszych podopiecznych. 20-latek “zamykający” swoją pierwszą transakcję. Samotna mama pracująca na kilka etapów, aby związać koniec z końcem otrzymuje pierwsze komisowe od sprzedaży i jest to największy czek, jaki w życiu widziała. Fryzjer zostający “Realtorem”, który zdaje sobie sprawę z potencjału drzemiącego w siatce kontaktów nawiązanych z klientami na fryzjerskim krześle – to wszystko historie z naszego biura, które obrazują prawdziwą zmianę w życiu. W obliczu wyzwań, jakie prezentowała pandemia powodując tsunami na rynku pracy “Jak zostać agentem nieruchomości?” – było najczęściej wpisywanym hasłem Google w 2021 roku. Ostatnie dwa lata pandemicznego “Lockdown” to kilka fenomenów jak “Wielka rezygnacja” czyli fala rezygnacji na rynku pracy – najczęściej z sektora korporacyjnego, służby zdrowia i edukacji – sprawiła, że najchętniej poszukiwanymi były zawody oferujące niezależność – jak pośrednik nieruchomości, agent ubezpieczeniowy czy doradca pożyczkowy. Ogromną rolę w popularności zawodu agenta nieruchomości odgrywają (niestety) media: telewizja roi się od propozycji programowych prezentujących sukces i wielkie pieniądze w real estate: “Selling sunset” czy “Million dollar Listing” prezentują szczątkowy i niekompletny obraz branży – co spotyka się z coraz większą jej krytyka, a ja, pracujący na co dzień z nowymi w branży osobami, mogę jedynie poświadczyć jak wielką krzywdę owe programy wyrządzają rzeszy adeptów, którzy do pracy w charakterze agenta przychodzą posiadając skrzywiony obraz tego, czym jest ta branża. Mowa o stereotypach, jak atrakcyjny wygląd i luksusowy samochód – tak promowanych w mediach. W rzeczywistości kariera agenta nieruchomości to praca w sektorze sprzedaży. Sprzedajemy nieruchomości oraz naszą ekspertyzę potencjalnym klientom. W Keller Williams International wierzymy, że głównym źródłem potencjalnego biznesu jest nasza sieć kontaktów. Wg. Gary’ego Kellera – założyciela Keller WIlliams Realty, który całą wiedzę zawarł w bestsellerowej książce “Million Dollar Real Estate Agent” – by zdobyć zaufanie i “biznes” osób w naszej bazie danych należy utrzymywać z nimi kontakt i “dotknąć ich” przynajmniej 30 razy w roku kalendarzowym. W przypadku mojej praktyki robię to oferując co dwa tygodnie podcasty i “market updates”, co miesiąc “newsletter” i pocztówki, 4 imprezy czy wydarzenia specjalne w roku w dodatku do materiałów promocyjnych i imprez sponsorowanych. Ustawienie kalendarza marketingowego to jedna z podstawowych czynności, których uczymy. Najważniejsza z nich jest jednak “Lead Generation” czyli generowanie potencjalnych klientów – co robimy z użyciem wyżej wymienionych metod oraz – przede wszystkim – telefonu i rozmowy w cztery oczy. Fenomen “Lead generation” czyli kompletowania swojej książki biznesu jest podstawą w jakimkolwiek przedsiębiorstwie. W celu pozyskania klientów na telefonie część dnia spędzają – oprócz agentów nieruchomości – także prawnicy, lekarze czy politycy (choć u nich to nazywa się fund raising). Osoby nierozumiejące konieczności generowania biznesu na bazie dziennej nie zostają w tej branży zbyt długo. Za to ci, którzy do serca wezmą zestaw prostych reguł, liczyć mogą na satysfakcjonująca karierę, ktora oprocz “sześciocyfrowych” zarobków oferuje także możliwość samorozwoju i realizacji życiowych marzeń. Co nie oznacza, że jest to branża łatwa: na rynku w USA aktywnych jest obecnie rekordowa liczba ponad 3 mln licencji pośrednika nieruchomości, a w słonecznych stanach istnieje nawet dowcip mówiący, że gdy kogoś zatrzyma policja, to bardziej prawdopodobne jest, iż kierowca wyjmie licencję pośrednika niż prawo jazdy (od gry słów: Real Estate License vs Driver’s License). To sprawia, że w skali całego kraju obecna średnia “Listingów” czyli ofert sprzedaży wynosi na agenta na miesiąc. A to sprawia, że real estate to zawód pełen konkurencji, w którym konieczna jest nieustanna czujność. Pandemiczne trendy w zatrudnieniu sugerują, że po niecałym roku od “wielkiej rezygnacji” część z jej uczestników zmienia azymut – w mojej praktyce coacha widze gros osób, które zniechęcone wyzwaniami prezentowanymi w branży nieruchomości, postanawia powrócić do poprzedniego zawodu lub poszukać nowego. To sprawia, że możliwości otwierają się przed nowymi adeptami, których zapraszamy do rozpoczęcia kariery “Realtora.” Aby nim zostać konieczna jest licencja, na którą zdaje się po przejściu kursu na agenta. Przed laty, owe kursy robić można było jedynie w lokalnych zrzeszeniach pośrednika, jednak od jakiegoś czasu oferowane są także przez firmy w sektorze edukacji czy w formule nauki w domu. W Keller Williams oferujemy od niedawna szkołę on-line, którą prezentujemy w porozumieniu z potentatem na rynku edukacji Kaplan. Nasze kursy przygotowawcze do licencji robić można we wszystkich 50 stanach, a osobom kwalifikującym się oferujemy stypendia, które pokryją koszt edukacji. Zapraszam po więcej informacji telefonicznie – skanując kod QR dostaniecie panstwo wiecej informacji dotyczącej KSCORE – Keller School of Real Estate, z której do naszego biura trafi tylko tego lata ponad 120 adeptów. Czy wśród nich pojawia się polonijne przyszłe gwiazdy branży pośrednictwa? Źródło: Dziennik Zwiazkowy Sergiusz “Sergio” Zgrzębski – pośrednik handlu nieruchomościami/przedsiębiorca prowadzący działalność pod szyldem franczyzy Keller Williams Premiere Properties, Real Estate Coach (instruktor w branży nieruchomości) w EtoP Group zrzeszającej 1200+ agentów KW w 5 biurach na zachodnich przedmieściach Chicago. Tytuł Top Agent 2018-2022 oraz złota nagroda za reprezentowanie sprzedających za 2021 rok od Keller Williams International. Ur. w Gdyni w Polsce. Absolwent Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im M. Wańkowicza na kierunku dziennikarstwo prasowe (Licencjat) oraz Columbia College Chicago na kierunku Produkcja Telewizyjna w specjalizacji reżyseria TV (Bachelor). Dziennikarz radiowy i telewizyjny przez lata związany z Polvision TV, laureat nagrody Better Business Bureau Diogenes Award for Excellence in Media. “Public servant” czyli sługa publiczny i kandydat w lokalnych wyborach. W przeszłości wiceprezes Bensenville Community Public Library. (630) 935-6135

jak wyglądają domy w usa