RT @KazimierzIIIWlk: Baerbock płacze, że ją Putin oszukał, Macron łka, że został wydymany. Jak to mówił Marszałek: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”. Skoro już jesteśmy przy piłsudczykach i Marszałku, warto w tym miejscu przypomnieć, co Józef Piłsudski powiedział do krytykowanego za nadmierną lewicowość Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. Słowa „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić” mocno wyryły się w narodowej pamięci. Nie zdążyłem zmienić tytułu notki n/t Ukrainy na właściwy, co udało mi się zrobić na portalu niepoprawni:“Zmieniam tytuł na: jak (nie)dyskutować ze stroną ukraińską”Drodzy komentatorzy, nie nadajecie się, po prostu nie nadajecie się do komentowania, a co dopiero mówić o programowaniu polskiej polityki, a przecież każdy z was, jako że tworzymy ustrój demokratyczny Strona główna » "Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić", czyli rzecz o Marszałku Józefie Piłsudskim. GRYPHON 1 OZ WAM KURY SZCZAĆ A NIE POLITYKĘ ROBIĆ 13708093932 - Allegro.pl O tym jak Marszałek kazał 'kury szczać prowadzać' i inne ciekawostki o Józefie Piłsudskim Zaraz po przejęciu władzy 26 maja 1926 r. Piłsudski zaprosił na spotkanie przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych. Zaczął je od krótkiego exposé. „Głównymi powodami obecnego Rafał Ziemkiewicz - wytaczając ciężką artylerię przeciwko wróblowi - dostrzega koronny dowód bałwochwalczego stosunku rodaków do Piłsudskiego nawet w powszechnym uznaniu, iż ten wypowiedział w 1918 r. pod adresem radykalnego gabinetu socjalisty Daszyńskiego, utrudniającego u zarania niepodległości swą jednoznaczną LioN. Magdalena Ogórek była gościem programu TVP Info. Mocno zgorszona ostatnim wystąpieniem Szymona Hołowni zostawiła swój komentarz na antenie. — To jest poziom takiego pajacowania, że ja nawet nie wiem, jak zacząć się śmiać — stwierdziła Magdalena Ogórek. — My to zrobimy. Jestem o tym przekonany. Wybaczcie, dzisiaj łzy cisną mi się do oczu, kiedy patrzę, co oni zrobili z kimś mi bliskim — mówił Szymon Hołownia na ostatnim udostępnionym wideo. W dalszej części swojej wypowiedzi nie zachwycił ani kulturą osobistą ani inteligencją. — Jak można tak sprostytuować rzeczy, które są dla mnie Polaka najświętsze? Jak można je przerobić na „pulpety gowinizmu„? Jak można przerobić je na ten ponury spektakl, który dzisiaj dzieje się w polskim Sejmie? Jak można? — pytał z przejęciem Hołownia. Po chwili dodał: — Wiecie, gdybym ja był dzisiaj prezydentem to nie siedziałbym na tej galerii. Niechby przyszła straż marszałkowska, ale ja bym na nich krzyczał. I wiecie co bym do nich krzyczał? To, co krzyczał swego czasu marszałek Piłsudski do rządu w 1918 roku: „Wam kury szczać, prowadzać, a nie politykę robić”. Ręce precz od mojej Polski i od tego, co jest moim dziedzictwem — kontynuował katolicki publicysta. Wypowiedź kandydata na prezydenta zbulwersowała i zniesmaczyła Magdalenę Ogórek. — To jest tragiczne — krótko skwitowała prezenterka telewizyjna i była kandydatka na prezydenta z ramienia SLD. — Ten człowiek naprawdę uwierzył, że może być kandydatem na prezydenta, zabrali mu połowę IQ, czyli Prokopa… To się kompletnie niczego nie trzyma. Co to są „pulpety gowinizmu„? — mówiła zszokowana Ogórek. — On się ma za intelektualistę ten człowiek? Od razu widać, ja szanuję wszystkich…wiesz, człowiek, który chce być kandydatem na prezydenta to wyższe wykształcenie powinien mieć — skwitowała dziennikarka. #Wtylewizji | #Hołownia: Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić. Ręce precz od mojej Polski i od tego, co jest moim dziedzictwem.@ogorekmagda: To jest poziom takiego pajacowania, że nawet nie wiem, jak zacząć się śmiać. To jest tragiczne. — TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) April 7, 2020 źródło: (Visited 3 826 times, 1 visits today) Post Views: 3 278 Ludzi online: 3505, w tym 79 zalogowanych użytkowników i 3426 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności. REKLAMA Józef Piłsudski słynął z ciętego języka. „Wam kury szczać prowadzać, nie politykę robić” to tylko najsłynniejszy z jego bon motów. Tym razem jednak przesadził. Tekst, który wyszedł spod jego ręki, mógł go na zawsze skompromitować w oczach podwładnych i towarzyszy broni. Prezydent Wojciechowski odruchowo podkręcał swoje obfite wąsy i gładził siwą kozią bródkę. Zarost głowy Państwa do dziś kojarzy się wielu z wizerunkiem korsarza, odważnie stawiającego czoła przeciwnym wiatrom. Korsarska fantazja bardzo by mu się teraz przydała. Wojciechowski wiedział już bowiem, że na horyzoncie zbiera się burza. Nie chodziło tylko o paskudną pogodę za oknem. REKLAMA Było – co prawda – dość ciepło, temperatura przekroczyła 20 stopni, ale niebo kompletnie zasnuwały chmury, a przelotne opady nie pozwalały na swobodne spacery. Nic dziwnego, że warszawiacy tłumnie stawili się w kinach i teatrach zgromadzonych wzdłuż Nowego Światu, szczególnie, że właśnie grano świetną komedię z udziałem najgłośniejszych komików epoki Pata i Patachona pod tytułem „On, Ona i Hamlet”. Był 11 czerwca 1923 roku i można byłoby oczekiwać lepszej aury. Mimo deszczów atmosfera w stolicy była jednak gorąca. Oczywiście, ta polityczna. Dwa tygodnie wcześniej powołano drugi rząd Witosa. Prawdziwą bombę odpalił jednak zalewie dwa dni po jego zaprzysiężeniu Marszałek Piłsudski, rezygnując ze stanowiska Szefa Sztabu Generalnego. Nie dało się tego posunięcia odczytywać inaczej, niż jako polityczną demonstrację. Wojciechowski zawdzięczał karierę Piłsudskiemu, ale ich drogi właśnie się rozchodziły. Nie wiedział jeszcze, że za niecałe trzy lata ponownie przetną się na Moście Poniatowskiego w decydującym dniu zamachu majowego. Tylko dla jego oczu Co dalej? – musiało przemykać przez głowę prezydenta. Kto zastąpi Piłsudskiego na stanowisku? Czy ktoś w ogóle jest w stanie go zastąpić? Co do jednego nie było wątpliwości – polem bitwy w najbliższych miesiącach będzie wojsko. Ten, kto wygra walkę o wpływy w armii, będzie rządził Polską. Nic dziwnego, że koperta z nabazgranym przez Marszałka napisem: „Otworzyć kopertę ma prawo w razie mojej śmierci lub usunięcia się ze stanowiska tylko przewodniczący Ścisłej Rady Wojennej, jako generał mający dowodzić wojną, albo prezydent Rzeczypospolitej.” Co było w środku? Wojciechowski wiedział, że zawartość koperty powstała w bardzo trudnym okresie dla młodego Państwa (zaraz po zamordowaniu Prezydenta Narutowicza), jak i dla samego Piłsudskiego. Prezydent spojrzał w oczy Komendanta, który lekko skinął głową. Otworzył kopertę i zaczął czytać: Marszałek Piłsudski słynął z ciętego języka Po śmierci prezydenta Narutowicza zdecydowałem zostawić na wypadek śmierci albo usunięcia się mego ze stanowiska moje kwalifikacje generałów Wojska Polskiego napisane szczerze i bez ogródek… Błysk w oku prezydenta Wojciechowskiego świadczył, że szybko złapał słowo-klucz. Wiedział już, z czym ma do czynienia – ze śmiertelnym wrogiem każdego polityka. Szczerością. Opinie całkiem niepolityczne Marszałek słuchał spisanych przez siebie pół roku wcześniej słów: „..Generał Haller Józef. Straci powagę u podwładnych w bardzo szybkim tempie z powodu swoistej demagogii i szukania za wszelką cenę popularności zaczynając od podoficera, kończąc na swoim ordynansie. Gadatliwy bez miary i końca. Żadna tajemnica nie jest pewna w jego ręku.” Zmarszczył brwi patrząc na prezydenta, którego oczy szybko przebiegały kolejne linijki tekstu: Generał Rozwadowski Tadeusz. Zdolna i szybko orientująca się głowa. Żadnych zdolności organizacyjnych i administracyjnych. Przypominałby mocno znaną historyczną postać Prądzyńskiego, robiącego na poczekaniu kilka planów jeden za drugim, nie mając żadnej mocy charakteru, by którykolwiek konsekwentnie przeprowadzać. W personaliach dowodzenia błądzi jak małe dziecko w lesie. Generał Szeptycki Stanisław. Przy każdym niepowodzeniu zwala zawsze winę na podwładnych i przełożonych. Do dowodzenia najwyższego nie nadaje się z powodu braku charakteru. Na szefa Sztabu Naczelnego Wodza nie nadaje się, nawet osobistemu nieprzyjacielowi jego bym nie doradzał. Tylko od czasu do czasu pojawiało się dobre słowo: Generał Haller Stanisław. Na dowódcę armii zdatny, nie ma kaprysów co do otoczenia i sam sobie da radę w każdym sztabie. Jako szef Sztabu Wodza Naczelnego jest bardzo dobrym i lojalnym pracownikiem. Nietypowa jest opinia Marszałka o Leonardzie Skierskim – Piłsudski był ewidentnie pod wpływem jego uroku osobistego. „Siła charakteru i wola wystarczy zawsze na wytrwanie w każdym położeniu, spełniając przy tym obowiązki dowodzenia wedle sił i możliwości”. Ale większość notatek przepełniona jest jednak zdaniami typu: „Zdatny jedynie do wyrzucenia z wojska”. Albo „Cieszyłbym się, gdyby go w armii polskiej nie było”. „Zdaniem moim niezdatny do niczego: ani na froncie, ani na tyłach”. czytaj też: Suchodolski: Jak II RP rowery robiła i monopolizowała drukarnie. Rządy sanacji czyli zawsze… Ciepłe słowa… o zajadłych wrogach Piłsudski z jednej strony wylewał jad, z drugiej jednak był zdolny docenić ludzi, których powszechnie uważano za jego politycznych przeciwników. O Władysławie Sikorskim: „Inteligentny, żywy umysł, lekki charakter obok wielkich ambicji. Nadzwyczajnie łatwy w obcowaniu z ludźmi, których umiejętnie i celowo zużytkowuje. Nadaje się także jako szef sztabu przy Naczelnym Wodzu.” W beczce miodu była też łyżka dziegciu: „Łatwy do prywaty i do zwalania winy i odpowiedzialności z siebie na innych”. Sikorski nie był kandydatem Marszałka na Naczelnego Wodza, ale jego charakterystyka i tak jest jedną z najbardziej pochlebnych w całym zestawie. Jeszcze przychylniej komendant myślał o Kazimierzu Sosnkowskim: Człowiek o niezmiennych zdolnościach do pracy bez zmęczenia fizycznego. Kandydat mój na komendanta armii. Braki pod względem operacyjnym opanuje szybko. Dotychczasowa jego praca przyzwyczaiła go do mierzenia sił państwa w najrozmaitszych wysiłkach i do oceniania zjawisk o charakterze nie ściśle militarnym; pod tym względem rzadki wyjątek wśród generałów polskich. Kandydat na stanowiska szefa sztabu Naczelnego Wodza. Przy bardzo wielkiej poprzedniej pracy pod względem operacyjnym jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza. Najlepiej czuł się w otoczeniu swoich legionistów. Choćby Wieniawy-Długoszowskiego Zarówno Sikorski, jak i Sosnkowski pełnili funkcje Naczelnego Wodza w sytuacji prowadzenia walki z uchodźstwa. Opinia o trzecim z Naczelnych Wodzów – Edwardzie Rydzu-Śmigłym, jedynym, który prowadził wojnę w pełnej skali – także jest pochlebna: Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy, opanowany charakter. Pod względem mocy charakteru stoi najwyżej spośród generałów polskich. Śmiałe koncepcje go nie przerażają, niepowodzenia nie łamią. Proroctwo marszałka? Śmigły-Rydz był oczywiście jednym z kandydatów Piłsudskiego na Naczelnego Wodza. Proroczo brzmią jednak dwa zastrzeżenia, jakie poczynił: „Nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałów, nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjacielskiego”. Oba te komentarze niestety potwierdziły się w fatalnie zaplanowanej i prowadzonej wojnie obronnej 1939 roku. Piłsudski zapewne nie wycofałby się z żadnego słowa, które zapisał w swoich charakterystykach. Ale czy 11 czerwca 1923 roku w gabinecie Wojciechowskiego był jeszcze zaprzysiężonym żołnierzem młodego Państwa, czy może gdy patrzył na prezydenta już rozbrzmiewały mu w głowie myśli, które wypowie dopiero w początkach lipca, gdy zrezygnuje ze wszystkich pełnionych funkcji wojskowych? REKLAMA Momencik, trwa przetwarzanie danych 1 września 2015 o 16:42 przez kyd Skomentuj (18) Do ulubionych "I oto mamy państwo, w którym krzyże i księża są wszędzie, a razem z nimi: oszustwo, złodziejstwo sankcjonowane przez prawo, bieda, alkoholizm, bezdomność, bezduszność i politycy jedzący z rąk kleru Klauzula sumienia, cynizm, cwaniactwo i ostatecznie brak tożsamości narodowej. Czy Kościół wie co to bieda? Nie, bo ustawił się tak, że pracują na niego wierni" Komentarze Ukryj komentarze Dwudziestolecie międzywojenne Kategoria: Dwudziestolecie międzywojenne Data publikacji: Józef Piłsudski słynął z ciętego języka. „Wam kury szczać prowadzać, nie politykę robić” to tylko najsłynniejszy z jego bon motów. Tym razem jednak przesadził. Tekst, który wyszedł spod jego ręki, mógł go na zawsze skompromitować w oczach podwładnych i towarzyszy broni. Prezydent Wojciechowski odruchowo podkręcał swoje obfite wąsy i gładził siwą kozią bródkę. Zarost głowy Państwa do dziś kojarzy się wielu z wizerunkiem korsarza, odważnie stawiającego czoła przeciwnym wiatrom. Korsarska fantazja bardzo by mu się teraz przydała. Wojciechowski wiedział już bowiem, że na horyzoncie zbiera się burza. Nie chodziło tylko o paskudną pogodę za oknem. Było – co prawda – dość ciepło, temperatura przekroczyła 20 stopni, ale niebo kompletnie zasnuwały chmury, a przelotne opady nie pozwalały na swobodne spacery. Nic dziwnego, że warszawiacy tłumnie stawili się w kinach i teatrach zgromadzonych wzdłuż Nowego Światu, szczególnie, że właśnie grano świetną komedię z udziałem najgłośniejszych komików epoki Pata i Patachona pod tytułem „On, Ona i Hamlet”. Był 11 czerwca 1923 roku i można byłoby oczekiwać lepszej aury. Prezydent Stanisław Wojciechowski miał niepospolity zarost (źródło: domena publiczna). Mimo deszczów atmosfera w stolicy była jednak gorąca. Oczywiście, ta polityczna. Dwa tygodnie wcześniej powołano drugi rząd Witosa. Prawdziwą bombę odpalił jednak zalewie dwa dni po jego zaprzysiężeniu Marszałek Piłsudski, rezygnując ze stanowiska Szefa Sztabu Generalnego. Nie dało się tego posunięcia odczytywać inaczej, niż jako polityczną demonstrację. Wojciechowski zawdzięczał karierę Piłsudskiemu, ale ich drogi właśnie się rozchodziły. Nie wiedział jeszcze, że za niecałe trzy lata ponownie przetną się na Moście Poniatowskiego w decydującym dniu zamachu majowego. Tylko dla jego oczu Co dalej? – musiało przemykać przez głowę prezydenta. Kto zastąpi Piłsudskiego na stanowisku? Czy ktoś w ogóle jest w stanie go zastąpić? Co do jednego nie było wątpliwości – polem bitwy w najbliższych miesiącach będzie wojsko. Ten, kto wygra walkę o wpływy w armii, będzie rządził Polską. Nic dziwnego, że koperta z nabazgranym przez Marszałka napisem: „Otworzyć kopertę ma prawo w razie mojej śmierci lub usunięcia się ze stanowiska tylko przewodniczący Ścisłej Rady Wojennej, jako generał mający dowodzić wojną, albo prezydent Rzeczypospolitej.” Co było w środku? Wojciechowski wiedział, że zawartość koperty powstała w bardzo trudnym okresie dla młodego Państwa (zaraz po zamordowaniu Prezydenta Narutowicza), jak i dla samego Piłsudskiego. Prezydent spojrzał w oczy Komendanta, który lekko skinął głową. Otworzył kopertę i zaczął czytać: Po śmierci prezydenta Narutowicza zdecydowałem zostawić na wypadek śmierci albo usunięcia się mego ze stanowiska moje kwalifikacje generałów Wojska Polskiego napisane szczerze i bez ogródek… Błysk w oku prezydenta Wojciechowskiego świadczył, że szybko złapał słowo-klucz. Wiedział już, z czym ma do czynienia – ze śmiertelnym wrogiem każdego polityka. Szczerością. Zobacz również:Ten legionista bestialsko zabił trzy osoby. Dlaczego Piłsudski go ułaskawił?Niezniszczalny. Facet, którego NAPRAWDĘ nic nie mogło zatrzymaćIlu Polaków zginęło w czasie I wojny światowej? Opinie zupełnie niepolityczne Marszałek słuchał spisanych przez siebie pół roku wcześniej słów: „..Generał Haller Józef. Straci powagę u podwładnych w bardzo szybkim tempie z powodu swoistej demagogii i szukania za wszelką cenę popularności zaczynając od podoficera, kończąc na swoim ordynansie. Gadatliwy bez miary i końca. Żadna tajemnica nie jest pewna w jego ręku.” Zmarszczył brwi patrząc na prezydenta, którego oczy szybko przebiegały kolejne linijki tekstu: Generał Rozwadowski Tadeusz. Zdolna i szybko orientująca się głowa. Żadnych zdolności organizacyjnych i administracyjnych. Przypominałby mocno znaną historyczną postać Prądzyńskiego, robiącego na poczekaniu kilka planów jeden za drugim, nie mając żadnej mocy charakteru, by którykolwiek konsekwentnie przeprowadzać. W personaliach dowodzenia błądzi jak małe dziecko w lesie. Generał Szeptycki Stanisław. Przy każdym niepowodzeniu zwala zawsze winę na podwładnych i przełożonych. Do dowodzenia najwyższego nie nadaje się z powodu braku charakteru. Na szefa Sztabu Naczelnego Wodza nie nadaje się, nawet osobistemu nieprzyjacielowi jego bym nie doradzał. Zdaniem Piłsudskiego generał Józef Haller przesadnie gonił za popularnością (źródło: domena publiczna). Tylko od czasu do czasu pojawiało się dobre słowo: Generał Haller Stanisław. Na dowódcę armii zdatny, nie ma kaprysów co do otoczenia i sam sobie da radę w każdym sztabie. Jako szef Sztabu Wodza Naczelnego jest bardzo dobrym i lojalnym pracownikiem. Nietypowa jest opinia Marszałka o Leonardzie Skierskim – Piłsudski był ewidentnie pod wpływem jego uroku osobistego. „Siła charakteru i wola wystarczy zawsze na wytrwanie w każdym położeniu, spełniając przy tym obowiązki dowodzenia wedle sił i możliwości”. Ale większość notatek przepełniona jest jednak zdaniami typu: „Zdatny jedynie do wyrzucenia z wojska”. Albo „Cieszyłbym się, gdyby go w armii polskiej nie było”. „Zdaniem moim niezdatny do niczego: ani na froncie, ani na tyłach”. Ciepłe słowa… o zajadłych wrogach Piłsudski z jednej strony wylewał jad, z drugiej jednak był zdolny docenić ludzi, których powszechnie uważano za jego politycznych przeciwników. O Władysławie Sikorskim: „Inteligentny, żywy umysł, lekki charakter obok wielkich ambicji. Nadzwyczajnie łatwy w obcowaniu z ludźmi, których umiejętnie i celowo zużytkowuje. Nadaje się także jako szef sztabu przy Naczelnym Wodzu.” W beczce miodu była też łyżka dziegciu: „Łatwy do prywaty i do zwalania winy i odpowiedzialności z siebie na innych”. Sikorski nie był kandydatem Marszałka na Naczelnego Wodza, ale jego charakterystyka i tak jest jedną z najbardziej pochlebnych w całym zestawie. Jeszcze przychylniej komendant myślał o Kazimierzu Sosnkowskim: Człowiek o niezmiennych zdolnościach do pracy bez zmęczenia fizycznego. Kandydat mój na komendanta armii. Braki pod względem operacyjnym opanuje szybko. Dotychczasowa jego praca przyzwyczaiła go do mierzenia sił państwa w najrozmaitszych wysiłkach i do oceniania zjawisk o charakterze nie ściśle militarnym; pod tym względem rzadki wyjątek wśród generałów polskich. Kandydat na stanowiska szefa sztabu Naczelnego Wodza. Przy bardzo wielkiej poprzedniej pracy pod względem operacyjnym jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza. Zarówno Sikorski, jak i Sosnkowski pełnili funkcje Naczelnego Wodza w sytuacji prowadzenia walki z uchodźstwa. Opinia o trzecim z Naczelnych Wodzów – Edwardzie Rydzu-Śmigłym, jedynym, który prowadził wojnę w pełnej skali – także jest pochlebna: Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy, opanowany charakter. Pod względem mocy charakteru stoi najwyżej spośród generałów polskich. Śmiałe koncepcje go nie przerażają, niepowodzenia nie Prorocze słowa? Śmigły-Rydz był oczywiście jednym z kandydatów Piłsudskiego na Naczelnego Wodza. Proroczo brzmią jednak dwa zastrzeżenia, jakie poczynił: „Nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałów, nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjacielskiego”. Oba te komentarze niestety potwierdziły się w fatalnie zaplanowanej i prowadzonej wojnie obronnej 1939 roku. publiczna Józef Piłsudski odchodząc z polityki wygłosił słynne przemówienie podczas bankietu w sali Malinowej hotelu Bristol, 3 lipca 1923 (źródło: domena publiczna). Piłsudski zapewne nie wycofałby się z żadnego słowa, które zapisał w swoich charakterystykach. Ale czy 11 czerwca 1923 roku w gabinecie Wojciechowskiego był jeszcze zaprzysiężonym żołnierzem młodego Państwa, czy może gdy patrzył na prezydenta już rozbrzmiewały mu w głowie myśli, które wypowie dopiero w początkach lipca, gdy zrezygnuje ze wszystkich pełnionych funkcji wojskowych? Żołnierz powołany bywa do ciężkich obowiązków, nieraz sprzecznych ze swoim sumieniem, ze swoją myślą, z drogimi uczuciami. Gdym sobie pomyślał na chwilę, że ja tych panów, jako żołnierz, bronić będę – zawahałem się w swoim sumieniu. A gdym się raz zawahał, zdecydowałem, że żołnierzem być nie mogę. Bez wątpienia Piłsudski zdawał sobie sprawę, że nie odchodzi na spokojną emeryturę. Wiedział, że jeśli zamierza kiedykolwiek powrócić na scenę polityczną, musi mieć za sobą armię. Służyć miał temu konsekwentnie budowany i kultywowany kult Komendanta oraz rozwijanie więzi weteranów (szczególnie legionowych) i żołnierzy służby czynnej. Gdyby jednak udało się zwrócić przeciwko niemu generalicję, te wysiłki mogłyby pójść na marne. Szczególnie przydatna tak sformułowanemu politycznemu działaniu byłaby lista generałów brygady, których Piłsudski podzielił na trzy grupy: do pierwszej najliczniejszej zaliczył oficerów „przeciętnej zupełnie miary”, do drugiej zaliczył oficerów „na których chce zwrócić uwagę”, a do trzeciej… „zawalidrogi”. Generałowie z grupy trzeciej zrobiliby wszystko, żeby nie dopuścić do władzy Piłsudskiego wiedząc, że to automatycznie oznacza koniec ich kariery. Zręczny i przeciwny Piłsudskiemu polityk umiałby też pewnie przeciągnąć na swoją stronę i tych z pierwszej grupy. W praktyce, na 46 kartach Piłsudski wystawił wojsku, a generałom szczególnie, miażdżącą opinię. Wrogowie Marszałka zacieraliby ręce na myśl o takiej politycznej broni. Atomowa broń lat dwudziestych O tym, że takie myśli mogły mu przyjść do głowy świadczy choćby fakt, że zmienił polecenie na kopercie, dodając zapis, że otworzyć kopertę można „za każdorazową zgodą marszałka J. Piłsudskiego”. Wojciechowski koperty nie otwarł. Nie zagrał brudną kartą przeciwko dawnemu politycznemu sojusznikowi. Zachował się przyzwoicie, ale czy mądrze? Czy Piłsudskiego należało zniszczyć, by uniknąć jego dyktatury? I czy Wojciechowski żałował swojej decyzji, gdy na Moście Poniatowskiego Marszałek praktycznie zmusił go do rezygnacji? Sam Piłsudski spodziewał się najgorszego: „«Honor i Ojczyzna». Szukasz honoru? Znajdziesz twego następcę także w błocie, w błocie rodzimym! Błotem został napojony. Taki jest los naczelnych wodzów Polski bez honoru. Polski, której serce drgać nie umie. Panowie, ten symbol naczelnych wodzów Polski, z konieczności ginących w błocie, jest historią Polski dotychczasowej. Gdy patrzę na ten pomnik mówię: I ja idę do błota”. Bibliografia: Mieczysław Cieplewicz, Generałowie Polscy w Opinii J. Piłsudskiego, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, styczeń-marzec 1966, nr 1 (37), s. 316-337. Piłsudski do czytania, pod red. Z. Najdera i R. Kuźniara, Kraków 2016. Zobacz również Dwudziestolecie międzywojenne Ilu Polaków zginęło w czasie I wojny światowej? Nie było masowych bombardowań, komór gazowych, cywili nie rozstrzeliwano na ulicach z broni maszynowej. Mimo to, po Wielkiej Wojnie na terenach polskich nie doliczono się aż czterech... 13 sierpnia 2016 | Autorzy: Mateusz Drożdż

piłsudski wam kury szczać prowadzać